Prowadząc naćpaną dziewczynę korytarzami domu Ash nie był
świadomy tego, jak dziwnie może się ona zachowywać. Nie miał też zielonego
pojęcia jak długo zamierza jeszcze męczyć jego uszy i głowę swoim głosem, kiedy
zaczęła fałszować piątą już z kolei piosenkę. Nawet fałsz byłby w stanie
wytrzymać, gdyby tylko nie myliła słów utworów.
- Uspokoisz się? –
zapytał jej po przejściu kolejnego korytarza. Nie uzyskał odpowiedzi. Widział
jednak, że jej źrenice powoli zwężały się do normalnych rozmiarów i miał
szczerą nadzieję, że haj przejdzie jej jak najszybciej. Albo, że nikt z
domowników nie zorientuje się, że prowadza po domu ćpunkę. Nic więc dziwnego,
że dochodząc do drzwi swojego pokoju miał wrażenie, że słyszał najprawdziwsze trąby
anielskie. Zatrzaskując je za sobą odetchnął z ulgą. Dziewczynę usadowił w
fotelu, który udało mu się znaleźć po omacku. Dopiero potem ręką sięgnął do
włącznika światła
- Nie było cię zaledwie
pół godziny, a już zdążyłeś zaciągnąć do domu jakąś laskę? W dodatku taką,
która ma odlot? – Wzdrygnął się usłyszawszy za sobą głos Heather, pełen
zażenowania i złości. Ash odwrócił się twarzą do swojego łóżka, na którym
leżała przyrodnia siostra.
- Nie twoja sprawa. –
Zazgrzytał zębami, na co ta prychnęła. Przeczesała palcami ciemne blond włosy,
kiedy Ash uniósł brew w górę. – Śmiejesz się bo…?
- Śmieję się, bo
zapomniałeś, że matka może się o wszystkim dowiedzieć.
- Czego chcesz?
- Hm?
- Czego chcesz w zamian
za to, żebyś siedziała cicho? – Zażenowany głos brata wywołał w niej
rozbawienie, dlatego zaśmiała się cicho.
- Załatwisz mi na jutro
alkohol
- I tyle? Taka szalona
szesnastka jak ty chce tylko alkoholu na imprezę? To poniżej twoich standardów,
Heather. – Dziewczyna prychnęła i przewróciła się na plecy, patrząc się tym
samym w sufit.
- Nie chcę skończyć jak
twoja koleżanka – odparła mając na myśli nikogo innego jak siedzącą na fotelu
dziewczynę.
- Nie znasz jej, więc
po co komentujesz jej zachowanie? – Chłopak przysiadł na oparciu fotela obok
niej, krzyżując ręce na piersi. Heather zaś wstała z łóżka i powolnym krokiem
udała się do wyjścia. Rzuciła bratu na odchodne znudzone spojrzenie i
uśmiechnęła się chłodno.
- Ty też jej nie znasz,
Ash. – Miała rację. Ash wiedział o tym, jednak nie chciał wyrzucać dziewczyny
zdaną na swoje otępione zmysły. I co z tego, pomyślał. Nieznajomej pomógł
ściągnąć z siebie przepocone ubrania i zarzucił na nią jedną z tych swoich
koszulek, której od roku czy dwóch nie nosił. Szary, rozciągnięty t-shirt był
na nią zdecydowanie za duży, rękawy sięgały jej prawie do łokci, a samo ubranie
zakrywało jej pupę. Jej strój złożył na krześle do biurka i przeniósł
dziewczynę na łóżko. Nie miał z tym problemu, gdyż ta nawet nie protestowała.
Następnie rozebrał się do spodni i spróbował wygodnie ułożyć się na fotelu,
plecy opierając o jeden podłokietnik, a nogi przerzucając przez drugi. Czuł, że
rano obudzi się dość obolały, jednak nie dbał o to.
Obudzić się w zupełnie nieznanym sobie miejscu. Horror
dla osoby, której urwał się film. Kristen rozejrzała się po sporych rozmiarów
pokoju z czerwoną farbą na ścianach, wygodnym materacu na łóżku o malowanych na
czarno drewnianych ramach i dużym oknie, przez które sączyło się do środka
światło, tworząc na szerokim blacie biurka regularne
kształty – kwadraty. Identyczne jak ramy tego właśnie okna. Spanikowała widząc
na sobie obcą jej koszulkę. Nic jednak nie przeraziło jej bardziej, niż obcy
półnagi chłopak śpiący na szarym fotelu naprzeciw łóżka. Czym prędzej
zeskoczyła z posłania i w popłochu zaczęła szukać swojej garderoby.
- Już wychodzisz? –
zapytał jej nieznajomy zaspanym głosem. Głosem przyjemnym, acz lekko ochrypłym
przez palenie papierosów.
O nie, pomyślała
odwracając się w jego stronę.
- Nie wiem co zaszło
między nami zeszłej nocy, ale jeśli się okaże, że jestem w ciąży, nie licz, że
się wywiniesz. Znajdę cię wtedy i zmuszę do płacenia alimentów – zaczęła dziarsko,
grożąc mu przy tym palcem. Chłopak zaś prychnął unosząc brew do góry.
- Nic między nami nie
zaszło. Przyprowadziłem cię do siebie, bo naćpana pałętałaś się po dość
nieprzyjemnej okolicy. Ostatnie o czym pomyślałem to gwałcenie ciebie. – Wstał
z fotela, przeciągnął się, aż usłyszał chrupot w kręgosłupie i przeczesał włosy
palcami. – Ale jeśli masz ochotę, mogę zostawić ci swój numer, gdybyś jednak
okazała się zajść w ciążę wiatropylnie. – Wyszczerzył się, chcąc ją w jakiś
sposób uspokoić. Kristen splotła ręce na piersi przyglądając mu się spod byka.
Jej błękitne spojrzenie przeszywało go na wskroś, aż poczuł dreszcz
przebiegający mu wzdłuż kręgosłupa.
- Jakoś nie chce mi się
wierzyć. Przytaszczyłeś mnie do swojego domu w stanie podatności na sugestię , przebrałeś we własną
koszulkę i nic ze mną nie zrobiłeś? Nie, to nie ma sensu. – Chłopak uniósł brew
w górę i uśmiechnął się półgębkiem.
- Jestem Ash.
- Co?
- Ash. To moje imię –
powtórzył wyciągając rękę w jej stronę. Kristen prychnęła patrząc na nią.
- Nie wiem po co się
przedstawiasz, kiedy raczej mało prawdopodobne jest to, że się ponownie
spotkamy. – Ash wzruszył ramionami i odwrócił do niej plecami, kiedy się
przebierała. Potem wyszła, bezceremonialnie trzaskając za sobą drzwiami.
Ash zaśmiał się pod nosem. Zrobił dla tej panny wszystko,
co powinien – zadbał o nią, nie pozwolił by wpadła w kłopoty, naraził się na
złość matki przyprowadzając ją do domu, a ona nawet nie podała mu swojego
imienia. W sumie gdyby była
kimś innym, nie przejąłby się tym zbytnio. Ale ona m i a ł a
coś w sobie. Energię, zew wolności, beztroskę. Coś, czego jemu samemu
brakowało. Czego brakowało większości ludzi, jakich znał. Oddałby wszystko,
żeby nieznajoma nauczyła go tego. Miał też nadzieję, że uda mu się po raz kolejny
ją spotkać. I choć przez moment móc się jej przyjrzeć.
*
Kolejny. No nie wierzę. Ja i moje zaangażowanie. Coś wspaniałego.
A rozdział - jak zwykle zresztą - dodawany po północy :))))).
Cóż.